Wczoraj odbył się światowy dzień walki z depresją.
Temat depresji jest mi dość bliski, bo wiele lat zmagałam się z tym paskudztwem. Każdy z nas na pewno nie raz słyszał słowo „depresja”. Zmaga się z nią wielu ludzi, jednak jest to cicha choroba, której na zewnątrz nie widać, często jest traktowana w sposób prześmiewczy bądź obojętny.
Ale problem jest ogromny. Wiele osób depresję próbuje leczyć alkoholem, narkotykami, a leki antydepresyjne również mocno uzależniają. Wielu ludzi na świecie popełnia samobójstwo, nie radząc sobie z popękaną duszą i wewnętrzną pustką. Osoba z depresją chowa w sobie swoje problemy, często nie jest wstanie o nich rozmawiać, a w swojej głowie toczy walkę z samym sobą. Tacy ludzi na zewnątrz są uśmiechnięci, pozornie szczęśliwi – jednak w środku płaczą i krzyczą.
Ze mną też tak było.
Pierwszy raz odczułam stany depresyjne jako nastolatka. Wszyscy to bagatelizowali, bo to taki wiek, dzieciak dojrzewa. Z rodzicami nie umiałam rozmawiać – szczególnie dlatego, że to oni w dużej mierze przyłożyli się do mojego stanu. W szkole nie potrafiłam zaufać nikomu dorosłemu. A rówieśnicy kompletnie nie rozumieli problemu. A ja wtedy nie nazywałam tego depresjom… tylko jak wszyscy mówili – etapem dojrzewania. To wtedy pojawiły się u mnie pierwsze myśli samobójcze, ataki paniki, stres i płacz w poduszkę. Pojawiły się też znieczulacze, od których po pewnym czasie się uzależniłam, myśląc, że są lekiem na moją poranioną duszę. Ale używki tylko na chwilę leczyły moje problemy, a właściwie jeszcze je pogłębiały. Ten problem nasilał się przez lata, i gdy na świecie pojawiła się nasza córka nie zawsze radziłam sobie z emocjami. Na zewnątrz nikt nigdy nie widział, że coś jest nie tak. Zawsze starałam się być uśmiechnięta i pomocna. Było to nawet całkiem łatwe, bo nie chciałam, by ktokolwiek wiedział o walce w mojej głowie. Mój mąż, gdy z nim rozmawiałam o swoich problemach nie rozumiał tego, bo widział uśmiechniętą kobietę, która czasem łapie gorszy nastrój. Nie widział w tym nic niezwykłego, do czego musiał by mieć indywidualne podejście. Ja też nie chciałam więcej o tym rozmawiać.
Każda noc wiązała się z myślami o śmierci.
Z jednej strony chciałam już umrzeć, z drugiej bardzo bałam się śmierci. Moje życie wyglądało jak roller coster. Jednego dnia byłam spokojna i uśmiechnięta, następnego dnia płakałam i chciałam się zabić. Gdy mój stan się pogarszał, wtedy i mój mąż zobaczył, że coś jest nie tak. Ciągłe kłótnie, ciągłe pretensje z mojej strony. Poprosiłam go by poczytał o depresji i zobaczył, czy może mi jakoś pomóc. Jednak nie potrafił. Nasza rodzina się sypała, nasz związek wisiał na włosku. Gdy moje myśli samobójcze się zaogniły i każdego dnia planowałam swój koniec uznałam, że to czas by poszukać pomocy na zewnątrz. Zadzwoniłam do kliniki walki z depresją w moim mieście. Cała roztrzęsiona powiedziałam o moich problemach i że chcę się zabić. W odpowiedzi usłyszałam – pracujemy od 9 do 17 od poniedziałku do piątku, proszę przyjechać do nas w przyszłym tygodniu. Nie było w tej rozmowie słowa otuchy na które liczyłam, nie było zrozumienia i troski. Nie usłyszałam czy jest ktoś obok mnie kto może mi pomoc. Gdyby nie opatrzność Boga, który pomimo, że byłam niesprawiedliwa to dbał o mnie i moi najbliżsi, których bardzo kocham – pewnie mnie, by dziś nie było. Z pomocy kliniki nie skorzystałam. Uznałam, że z takim podejściem i tak mi nie pomogą. Jakiś czas później pojechałam do suszarni na 11 piętrze naszego bloku. Stanęłam w oknie. Już dziś nie pamiętam jaki miałam wtedy powód – może kolejna kłótnia z mężem, zmęczenie czy po prostu chora dusza. Ale chciałam skoczyć. Od mojej śmierci dzielił mnie dosłownie jeden krok. Jednak coś mnie wtedy zatrzymało.
Rozpłakałam się i zaczęłam błagać Boga by mi pomógł. Niedługo później okazało się, że mój mąż również prosił Boga o ratunek, o wyrwanie ze zła tego świata. Obydwoje zostaliśmy nawróceni przez Pana! Moja depresja, nasze uzależnienia, ataki strachu, agresja. Wszystko odeszło, z dnia na dzień minęło wszystko!
[SPRAWDŹ TEŻ: MIŁOŚĆ BOGA WYBAWIA]
Zaufałam Bogu i Jemu powierzyłam moje problemy.
Dziś nie ma we mnie już smutku. Nie brakuje mi miłości, bo Bóg mnie z tego uwolnił. To On stał się moją miłością, On wypełnił pustkę, która we mnie tkwiła. Tęsknotę zamienił w obietnicę i nadzieję.
„Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a ja wam dam odpoczynek.”
Ewangelia Mateusza 11:28
Dziś jestem innym człowiekiem. Mój uśmiech nie skrywa już depresji, a ukazuje szczęście i spełnienie, które dał mi nasz Pan. Dziś nie boję się śmierci – bo wiem, że po niej czeka moje zwycięstwo. Nie mam też już myśli samobójczych – bo moje życie jest w rękach Chrystusa, i to Jego wola dzieje się w moim życiu. Jestem narzędziem w Jego rękach i pragnę wypełniać Jego plan. W końcu widzę sens 🙂
„Powrócą więc odkupieni przez PANA i przyjdą do Syjonu ze śpiewaniem, a wieczna radość będzie nad ich głową. Dostąpią wesela i radości i ucieknie smutek i wzdychanie.”
Izajasza 51:11
Żaden człowiek nie mógł mi pomoc, żadne używki nie leczyły mojego bólu, tylko go pogłębiały. Nie instytucja, nie religia – tylko Bóg żywy uwolnił mnie i posklejał moją spękaną duszę!
[SPRAWDŹ TEŻ: JAK ZMIENIĆ SWOJE ŻYCIE]
Jeśli masz problemy z depresją, stany lękowe, bądź problemy z uzależnieniem – podziel się nimi z Bogiem, On Cię uratuje, doda Ci sił, i zabierze Twoje słabość. Tylko Mu zaufaj i oddaj Mu swoje życie. On nigdy nie zawodzi. To nasz Ojciec, Pan, nasz przyjaciel i Pocieszyciel.
[SPRAWDŹ TEŻ: PAN JEZUS JEDYNĄ DROGĄ]
W nim jest nasze ukojenie. Jeśli jednak chcesz porozmawiać z drugim człowiekiem, i to takim, który wie co to depresja, rozumie czym jest połamane serce – odezwij się. Chętnie wysłucham, może uda mi się coś podpowiedzieć. Ale na pewno dam swoje ramię, byś mógł się wypłakać! Napisz prywatnie:
„Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy; Który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, abyśmy i my mogli pocieszać tych, którzy są w jakimkolwiek ucisku, taką pociechą, jaką sami jesteśmy pocieszani przez Boga. Jak bowiem w nas obfitują utrapienia Chrystusa, tak też przez Chrystusa obfituje nasza pociecha.”
II List do Koryntian 1:3-5
Chwała Bogu za ratunek z takiej marności!
Chwała OJCU i PANU JEZUSOWI BOGU PRAWDZIWEMU za zbawienie – za ratunek jaki tobie, wam okazali. Wszelkich łask i błogosławieństw CHRYSTUSOWYCH dla was ku JEGO chwale i OJCA. OJCU i SYNOWI dzięki za was 🙂 pozdrowienia
ONI są jedyną drogą i prawdziwym zbawieniem, to że razem nas uratowali to już olbrzymia łaska z ICH strony. Dzięki OJCU i SYNOWI za ciebie 🙂 Niech Pan raczy cie obdarowywać łaską i błogosławieństwem ku pełnieniu Jego woli. 🙂
Amen, drodzy i wzajemnie tego dla was 🙂